13 najlepszych filmów 2017

Za nami bardzo udany filmowy rok. W kinie artystyczno-rozrywkowam poprzeczka została zawieszona naprawdę wysoko. A przy tym nie zabrakło wzruszeń, niespodzianek i mocnych debiutów. Które produkcje zachwyciły najbardziej? Sprawdźcie nasz subiektywny ranking.

I tak Cię kocham

Ta historia wydarzyła się naprawdę: mężczyzna z kapitalnym poczuciem humoru i konserwatywną rodziną na głowie spotkał przypadkiem nowoczesna dziewczynę, która miała dosyć związków. I choć dzieliło ich prawie wszystko, to właśnie w sytuacjach pozornie bez wyjścia życie potrafi pokazać swoje najzabawniejsze oblicze i udowodnić, że nigdy nie należy tracić nadziei.

Piękna i Bestia

Sądząc po efekcie, jaki udało się uzyskać Condonowi, można sądzić, że odświeżanie niektórych historii ma sens. Dzięki nowej – bardziej efektownej i bardziej widowiskowej formie – jedna z najpiękniejszych bajek Disneya ma szansę zdobyć miłość kolejnego pokolenia widzów. A dzięki opowiadaniu jej wciąż na nowo i od nowa ma szansę stać się nieśmiertelna

Uciekaj

Sposób opowiadania przypomina nieco ten wykorzystany w niedawnym „Green Roomie” – film celowo pęknięty jest na dwie części: pierwszą, konsekwentnie przywołującą nastrój sundance’owych hitów, ciepło i z humorem opowiadających o perypetiach współczesnych dwudziestoparolatków, i drugą będącą nieuchronną eskalacją grozy i gore’u, celowo cytującą gatunkowe kino sprzed dekad. Zabieg ten pozwala Peele’owi uniknąć częstych ostatnio mankamentów współczesnych horrorów: skrótowej introdukcji, przezroczystego stylu i słabo zarysowanych postaci, będących jedynie kukiełkami w groteskowym teatrze cytatów i odniesień

Wonder Woman

Nie bez powodu Wonder Woman nazywana jest jedną z najpotężniejszych bohaterek wśród superbohaterów. Nie dość, że posiada moc na równi z mocą Supermana, to jeszcze jest kobietą. A trzeba wiedzieć, że William Moulton Marston, twórca bohaterki – z zawodu psycholog oddający się pracy naukowej – był całkowicie przekonany o wyższości kobiet nad mężczyznami, a argumenty za tym odnajdywał nie tylko w swoich badaniach, ale także obserwacji obu ukochanych żon – kobiet podobno wyjątkowo niezależnych i obyczajowo wyzwolonych. Pojawienie się bohaterki o podobnych przymiotach musiało więc zwiastować totalne przetasowanie sił w uniwersum i ustanowienie nowych hierarchii. I rzeczywiście, Wonder Woman Gal Gadot wydaje się potężna, ale już w siłę jej charakteru nie tak łatwo uwierzyć.

Nie jestem twoim murzynem

„Nie jestem twoim murzynem” odwala kawał naprawdę ważnej roboty – przekłada filozofię Baldwina na język obrazu i dodatkowo spina współczesnym kontekstem. Unika wielkich słów, stawia na subiektywną perspektywę, ale jeśli trzeba, pokazuje aktualność, przeoraną konfliktami rasowymi Amerykę A.D. 2015. Stany chwilę przed Trumpem, gdzie króluje pogarda i resentyment, a policja trzyma się reguł profilowania rasowego, zestawia z tymi sprzed pół wieku

Okja

Dostaje się zarówno konsumentom genetycznie modyfikowanej żywności, jak i agresywnym popularyzatorom odmiennego stylu życia; korporacyjnym zarządom i obłudnym gwiazdom reality shows; ludziom odwracającym wzrok od cierpienia zwierząt oraz wypaczającym pacyfistyczne ideały alterglobalistom. Lecz nawet gdy Bong Joon-ho rozdaje kolejne ciosy, ani przez moment nie traci z oczu Miji i Okji – pary, którą dla dobra ambitnego wysokobudżetowego kina po prostu trzeba było wymyślić. Zabierzcie chusteczki. Dużo chusteczek

Mudbound

Akcja filmu rozgrywa się na południu Stanów Zjednoczonych wkrótce po zakończeniu II wojny światowej. Dwie rodziny muszą zmierzyć się z bezwzględną hierarchią społeczną i nieprzyjaznym krajobrazem, tocząc wojnę nie tylko na froncie, ale i na swym lokalnym poletku. Film opowiada o przyjaźni, nieznanym dziedzictwie oraz o niekończącej się walce o ziemię i przeciw jej kaprysom. Rodzina McAllanów przenosi się na Południe ze spokojnego Memphis, pełna nadziei na sukces rolniczego przedsięwzięcia Henry’ego.

Tamte dni, tamte noce

„Tamte dni, tamte noce” to bowiem – podobnie jak twórczość włoskiego klasyka – kino utkane z literatury. Nie dość że oparte na powieści, to jeszcze szafujące niemalże akademicką ikonografią, tymi wszystkimi wypełniającymi drugi plan szeregami woluminów i czytanymi przez bohaterów w ciepłe letnie dni klasykami. A przy tym jednak kino „kinowe”, generujące niemal całą dramaturgię z gry spojrzeń i gry ciał, z napięcia między tym, co widać a czego nie.

Na karuzeli życia

Pod względem warsztatu „Na karuzeli życia” prezentuje się bardzo dobrze. To jeden z bardziej konsekwentnie i precyzyjnie zrealizowany przez Allena filmów w ostatnich latach. Reżyser sięgnął po konwencję kina z czasów, kiedy na dużym ekranie królowały wspaniałe dramaty obyczajowe, w których akcent położony był na grę aktorską, silnych bohaterów i wyraziste, choć często skomplikowane relacje. Allen nie buduje nostalgicznej atmosfery za dawnymi czasami. On ożywia na naszych oczach sposób opowiadania historii w kinie w latach 50. i 60 ubiegłego wieku.

Thor: Ragnarok

Nowy „Thor” tak jak jego kuzyni „Strażnicy Galaktyki” odwołuje się do atmosfery kina science-fiction z lat 80. Z powodzeniem łączy CGI oraz praktyczne efekty specjalne, pozwala wyszaleć się specom od kostiumów, scenografii i makijażu, w warstwie muzycznej stawia na syntezatory, a także mruga okiem do fanów „Flasha Gordona”, „Johna Cartera” i „Star Treka”. W korowodzie efektownych obrazów i zdarzeń nigdy nie gubią się jednak bohaterowie. Paradoksalnie najlepsze sceny w „Ragnaroku” to te, w których Thor i spółka siedzą i gadają.

Lady Bird

Christine „Lady Bird” McPherson (Saoirse Ronan) ze wszystkich swych młodzieńczych sił sprzeciwia się matce (Laurie Metcalf). Kobiecie silnej, wyrazistej o jasno sprecyzowanych poglądach, pracującej bez wytchnienia jako pielęgniarka po tym, jak jej mąż (Tracy Letts) stracił pracę. Warto wspomnieć, że bunt tytułowej Lady Bird to tak naprawdę walka z samą sobą, bowiem niezależność nastolatki jest lustrzanym odbiciem charakteru matki.

Wojna płci

Mamy tu rodzaj narracyjnego parytetu: na dwoje głównych bohaterów przypadają dwie tonacje. Emma Stone głównie jeździ po Stanach, rozdarta między mężem (Austin Stowell) a zakochaną w niej fryzjerką Marilyn (Andrea Riseborough). Carell natomiast błaznuje w kolejnych urządzanych przez Riggsa pokazówkach. Ten aktorski pojedynek płci wygrywa zdecydowanie Stone (…). Stone popisowo przekracza swoje emploi wielkookiej, charakternej dziewczyny na rzecz schowanej za grzywką i okularami nieśmiałej-choć-w-głębi-duszy-silnej King. Ale to rola godna lepszego filmu.

Gwiezdne Wojny: Ostatni Jedi

„Ostatni Jedi” to prawdziwa karuzela atrakcji: Johnson łączy patynę kino-wojennego „Łotra 1” z jaskrawą dynamiką „Przebudzenia Mocy”, serwując smakowity audiowizualny design, choreograficzną brawurę, wysoką emocjonalną stawkę i zawrotne tempo. Za dużo? Fakt, opowieść ma rozmach sążnistej epopei, ale zarazem cała intryga zamyka się czyściutko w prostej klamrze pogoni.

 

 

admin