Proponujemy zestawienie filmów które zapewnią dobrą zabawę ale też potrafią zaskoczyć, wzruszyć i skłonić do refleksji. Jeśli jeszcze ich nie widzieliście, warto nadrobić zaległości. WARTO!
Spider-Man: Homecoming
Młody Peter Parker/Spider-Man (Tom Holland), poszukuje swojego nowego ego superbohatera. Zafascynowany przygodą z Avengersami, wraca do domu, gdzie mieszka wraz z ciotką May (Marisa Tomei). Cały czas pozostaje pod czujnym okiem swego mentora – Tony’ego Starka (Robert Downey Jr.). Próbuje wrócić do normalnego życia, unikając myśli, że jest kimś więcej niż tylko „Spider-Manem z sąsiedztwa”. Jednak kiedy pojawia się Vulture (Michael Keaton), nowy groźny wróg, wszystko, co dla Petera ważne, staje się zagrożone.
Baby Driver
Kiedy „Baby Driver” idzie ulicą albo pędzi samochodem – obowiązkowo w słuchawkach, z jakąś piosenką w uszach – cały świat zdaje się tańczyć w rytm jego muzyki. Wright po raz kolejny bierze bohatera i filtruje cały film przez jego osobę, jego fascynacje, jego fetysze. Serwuje nam kino pozwalające zanurzyć się w cudzym punkcie widzenia; przepisuje osobowość postaci na język montażu, ruchów kamery, ścieżki dźwiękowej. A skoro ów bohater jest pracującym na zlecenie bankowych rabusiów młodocianym kierowcą wyścigowym z hoplem na punkcie retro-przebojów (!), nie ma wyjścia: rezultat musi być unikalny.
Na pokuszenie
„Na pokuszenie” to cudownie sfotografowana, utrzymana w konwencji eleganckiego thrillera perełka. I zarazem popis aktorskiego kwartetu, w którym na front wysuwa się grająca najlepszą partię od lat Kirsten Dunst. Zaś całość opowiedziana jest z wykorzystaniem tak dyskretnego humoru i otula nas tak gęstą atmosferą, że ręce same składają się do oklasków.
„Na pokuszenie” to jednocześnie adaptacja powieści „Malowany diabeł” Thomasa P. Cullinana i remake produkcji Dona Siegela z Clintem Eastwoodem w roli głównej z 1971 roku. Oglądając coś, co już widzieliśmy, i czytając coś, czego zapewne nie czytaliśmy, łatwo odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Coppola nie mogła przejść obok tej historii obojętnie. To kolejna po „Między słowami”, „Przekleństwach niewinności”, „Somewhere” i do pewnego stopnia „Marii Antoninie” opowieść o życiu na jałowym biegu i desperackich próbach uruchomienia silnika. A także kolejny portret silnych kobiet: zapiętej pod szyję i rządzącej twardą ręką dyrektorki Marthy Fansworth (Nicole Kidman), wyraźnie nieszczęśliwej w murach internatu, wolnej duchem Edwiny Dabney (Kirsten Dunst) oraz rozkwitającej seksualnie uczennicy Alicii (Elle Fanning).
Wind River
Specjalista od tropienia dzikiej zwierzyny zostaje wezwany na pomoc w prowadzonym przez FBI śledztwie w sprawie brutalnego zabójstwa. Ofiarą jest nastoletnia dziewczyna znaleziona przez myśliwych na mroźnym odludziu gdzieś w głębi lasu. Okoliczne tereny zamieszkane są przez małą, zamkniętą społeczność, która nie ułatwia dochodzenia. Na domiar złego nadchodzi burza śnieżna, która wkrótce zatrze wszystkie ślady. Tropiciel musi więc działać szybko, podejmując ryzyko z jakim dotąd nie miał do czynienia. Tajemnica jaką odkryje, może być ostatnią w jego życiu…
Wojna o planetę małp
Twórcom odświeżonej serii o „Planecie małp” wszelkie laury należą się za sam fakt, że w ogóle sprzedali swój pomysł masowej widowni – bez asekuranckiej ironii, z kamienną twarzą, w konwencji kina akcji z filozoficzną podszewką. Najnowsza i (chwilowo ostatnia) odsłona cyklu to satysfakcjonujące domknięcie trylogii o konflikcie zwaśnionych gatunków oraz rewolucji pożerającej własne dzieci. Choć nowa seria o „Planecie małp„ jest nominalnie prequelem i zarazem rebootem, to zaryzykuję stwierdzenie, że ekranowa rzeczywistość nie jest wcale efektem recyklingu. Ten świat został zbudowany od podstaw – najpierw zamieniono go w coś, w co można uwierzyć, z kolei później w coś, czego można dotknąć. Przyszłość jest w tym uniwersum nieodgadniona, teraźniejszość przerażająca, a przeszłość – wciąż żywa. Duchy nawiedzają bohaterów, powtarzane rytualnie gesty szacunku pozwalają ocalić altruizm, zaś na horyzoncie wciąż majaczy konflikt o coraz bardziej wyludnioną i, paradoksalnie, coraz ciaśniejszą planetę. I niech Waszej uwadze nie umknie fakt, że wciąż rozmawiamy o małpach. Mówiących z amerykańskim akcentem. Na koniach. Z kałasznikowami.
Wojna o planetę małp, szykuje się fajny film, pójdę do kina na pewno